Wszystko się wali ...



        Witajcie Kruszyny!

          Mam powoli wszystkiego dość. Wszystko się psuje choć nie ma powodu. W sobotę robię tatuaż, bardzo się z niego cieszę. Chociaż i tak wszystko jest mi obojętne. Pogoda na dworze jest wręcz idealna ciemno, szaro i zimno. Nie mam pojęcia dlaczego nie mam na nic ochoty. Ciągle płaczę i walczę sama ze sobą by się nie ciąć. To paranoja. Ostatnio moje myśli są agresywne. Nie radzę sobie z nimi. Czasami mam tak, że widząc kogoś kogo kocham mam ochotę go zabić. To okropne. To nie jest jedna mała myśl ich jest mnóstwo i przeradzają się w chęci. Czuję się trochę jak Ron z Harrego Pottera, który wyjątkowo źle znosił noszenia horkruksa na szyi. Nie chce być zła, naprawdę.

          Moja Pani psycholog poszła na zwolnienie. Choruje ona na stwardnienie rozsiane i oprócz tego nie może mieć dzieci. Niedawno zmarł jej tato a dużo wcześniej mama. Była to jedyna osoba przed którą się otworzyłam chciałam powiedzieć wszystko na następnej wizycie. O tym co widzę i jak się wtedy czuję co słyszę i jak często sprawiam sobie ból. Niestety moja okazja przepadła. Nie za bardzo wiem co mam z tym zrobić. Nie chcę innego psychologa i wszystkiego od nowa. Nie mogę iść do psychiatry po leki i nie mogę iść na leczenia. Wiem, że sama sobie z tym nie poradzę. Dlaczego jest tak wiele ludzi, którzy są chorzy mają raka, są niepełnosprawni i pomimo tego wszystkiego potrafią się uśmiechnąć i szczerze powiedzieć nam Dzień dobry z wiarą, że ich i mój dzień będzie właśnie taki. Nie wiem co robić. Nie chcę się zabić i zmarnować szansy, którą dostałam. Nie chcę zranić mojej babci, tylko ona trzyma mnie przy życiu no i jeszcze mój chłopak. Nie wiem czy ze mną wytrzyma. Kocham Go, ale ja nie zasługuję na miłość, nie chcę nikogo zawieść.

          W ten weekend byłam u taty. Mój tato ma drugie dziecko od mniej więcej pół roku. Moje kontakty z tatą były dobre do 2009 roku. Później on- informatyk, przejrzał mój komputer, moje rozmowy- wszystko co było moją prywatną rzeczą. Później w 2012 zabronił mi iść na własne zorganizowane urodziny. W tą sobotę natomiast powiedziałam mu, że zależy mi na pewnej rzeczy. Powiedział nie ma mowy i tyle. Powiedział też, że jest mu przykro że nie miał mnie na Wigilii przez 10 lat i że to nie on mnie wychowywał bo tak powinno być. Najbardziej w tej rozmowie denerwowała mnie jego żona, która mówiła mi jaka to okropna jestem. Miałam ochotę wykrzyczeć do niej: Zamknij się bo jesteś obca. Nienawidzę kiedy ona się wtrąca. Bardzo mocno się popłakałam. Tak, że nie umiałam wziąć oddechu. Ostatnio coraz częściej jestem na tyle nerwowa, że nie potrafię sama ze sobą wytrzymać.

          Co do jedzenia wolę się nie odzywać. Stoję w miejscu, ale czuję, że nadchodzi głodówka.

          Przepraszam za tak długi, smętny post musiałam to z siebie wyrzucić. Trzymajcie się ;)

Komentarze

  1. Każdy ma gorszy czas. Mam nadzieje, że u ciebie nie potrwa to długo. A ojcem się nie przejmuj, mój dla przykładu ma mnie kompletnie gdzieś. Odzywa się dosłownie 4-6 razy w roku i to najcześciej nachlany.
    Trzymaj się i zachowaj pozytywne myśli :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka www.sareczka33.de
    Zaburzenia osobowosci i odzywiania. Dokladnie posegregowane kalorie i produkty. Blog Wstydu.
    Zapraszam, zapewniam nie bedziesz zalowac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana, chciałam zaprosić Ciebie do grupy pro ana, szczegóły w poście;
    http://being-light-ana.blogspot.de/2016/06/wazny-post-grupa-na-facebooku.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Z ojcem też nie mam najlepszego kontaku. Widzę go kilka razy w roku, chociaż mieszkamy w jednym mieście. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży jak najprędzej. Zapraszam do siebie. Powróciłam po długiej przerwie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty